17 stycznia 2016

Wysłannik Boga znany jako Anioł Śmierci

Aaron Izaak Black
„Najlepszy patolog sądowy z ostatnich trzech stuleci” – dr. Matthews
Trzydziestodwulatek wyglądający zdecydowanie zbyt młodo.
Patriota zmuszony opuścić rodzinny dom w tatrzańskich górach.
Patolog sądowy z zbyt skomplikowanym umysłem utkanym z nitek szaleństwa.


Who is in control? 
Otwierając, pokrytą grubą warstwą kurzu skrzynię, gdzieś głęboko w podświadomości od nowa ogląda obrazy z minionych lat. Kiedy to siedział na obczyźnie walcząc o najmniejszy kawałek jedzenia i czerpak wody; kiedy dla schronienia głowy przed burzą, siedział w opuszczonym domu pośrodku lasu; kiedy dla życia siostry dawał się szczuć niczym zwierzę w zoo; kiedy po jej śmierci słyszał te potworne głosy szepczące naokoło niego „zabij”, „zniszcz”, „zemść się”.  Przez moment wspaniała konstrukcja zachwiała się. Jednak jeden człowiek potrafił z powrotem odnowić budowę jaką był Aaron. Łatał stare rysy na duszy, nauczał dobrego życia, otoczył ramionami miłości. Starzec zapomniał tylko o jednym – dom nadal żył cieniami i potworami, korytarze jęczały głuchym echem, a mały Aaron siedział sam próbując zachować te sekrety dla siebie.


Umysł Blacka był jak śmiertelna choroba. 

I Or You?

Specyficzny styl bycia, jest cechą rozpoznawczą Blacka wśród gogusiowatych absolwentów medycyny. Przeważnie obojętny na wszystko i wszystkich, uczucia wyraża za pomocą gęstych, ułożonych w delikatny łuk, brwi. Człowiek obdarzony tęgim umysłem i nieuleczalną chorobą; myślący niczym morderca – równie nieskładnie i nieschematycznie, stosuje na martwych ludziach, niekiedy kontrowersyjne, badania. Będący cennym nabytkiem w Londyńskiej Kostnicy jest pierwszym typowanym patologiem do zajęcia się ofiarą zbrodni. Nie straszne mu widoki rozprutych ciał, poćwiartowanych kawałeczkach ludzi czy ogromu krwi. Po jego zachowaniu można wyczytać, że uwielbia zanurzać dłonie w martwym ciele i odkrywać coraz to nowsze tajemnice ludzkiego ciała. Aaron jest również absolwentem akademii Vendriegon – Akademii zajmującym się największymi na nowym kontynencie, wydziałami z dziedziny psychologii. W przeszłości miał wiele romansów, ale żaden z nich nie przetrwał nawet dwóch miesięcy. 

Good Save The Queen

____________________________


Ta specyficzna karta i zarys bohatera mogą zawierać błędy, których nie wyłapałam podczas czytania. Serdeczne dzięki za pokazanie niedoskonałości. 

Masz fantazję dotyczącą jakiegoś bohatera? Masz chęci do zetknięcia się z takim „przystojniakiem”? A może pragniesz popłynąć przez miasto zbrodni? Serdecznie zapraszam do wspólnych wątków. Podrzucasz pomysł? Następnym razem ja będę pierwsza i może zaskoczę cię -  oczywiście w pozytywnym sensie. Zawsze chętna na wszystko co dziwne i zwyczajne. Nie musisz pytać się o moje dołączenie się – zrobię to nawet bez zawaloanego pozwolenia.

GG: 54240819
G-mail: martyna.e.jarosz@gmail.com

40 komentarzy:

  1. [Ojej, trochę przerażający ten Aaron. Mimo to, witam serdecznie wśród nas! Wyłapałam też mały błąd - "siedział w opuszczonym domie pośrodku lasu", powinno być domu :) Poza tym, serdecznie zapraszam do siebie na wątek! W tej chwili nie mam żadnych konkretnych pomysłów, ale wierzę, że wspólnie coś wymyślimy :)]

    Carina

    OdpowiedzUsuń
  2. [ Otwierając, pokrytą grubą warstwą kurzu, skrzynię gdzieś głęboko w podświadomości od nowa ogląda obrazy z minionych lat. Przed pokrytą i skrzynią przecinek jest zbyteczny, za to za skrzynią jak najbardziej wskazany.
    Koniec mojej czepliwości. Bardzo podoba mi się strona wizualna karty i zrobienie z Aarona patologa, choć prawdopodobnie bliższy tamtym czasom był zawód koronera, aczkolwiek w żaden sposób nie przeszkadza mi obecny stan rzeczy. Postać ciekawa, więc wyczekuj tłumów pod kartą, które na pewno się pojawią, a ja pragnę życzyć jeszcze, żeby pan Black był tak dobry w swej profesji, że będą o nim pamiętać przez następne trzy stulecia.]

    W.W

    OdpowiedzUsuń
  3. [Carina bardzo chętnie otworzy ramiona, wysłucha, a nawet może w jakiś sposób pomoże Aaronowi :) Bo Vissotto to pomocna, miła i wesoła osóbka jest, mimo wszystko. Może by tak Aaron i Carina spotkali się niedawno w jakimś barze, dobrze im się rozmawiało, więc kobieta zapisała na jakiejś karteczce adres domu publicznego Primrose oraz swoje imię i nazwisko, aby wiedział kogo szukać, gdyby chciał znów z nią porozmawiać? I Aaron mógłby właśnie przybyć do owego zakątka, aby spędzić kilka chwil z Cariną :)]

    Carina

    OdpowiedzUsuń
  4. [ Witam na blogu i życzę miłej zabawy. Jak coś zapraszam do siebie ^^]

    Elizabeth

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam serdecznie na blogu i życzę udanej zabawy oraz ciekawych wątków! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za życzenia. Jednak czy na pewno Królowa Bloga powinna zwracać uwagę na tak nic nie znaczącą osobę, jak ja? A tak przy okazji, świetny pomysł na opowiadanie.

      Usuń
  6. [ Jak najbardziej mi coś takiego pasuje :D ]

    Elizabeth

    OdpowiedzUsuń
  7. [Chciałabym bardzo pochwalić Twojego pana i układ karty, naprawdę, wszystko wygląda na takie dopracowane... :)
    Chciałabym jakiś wątek zaproponować, ale nie mam pojęcia jak połączyć zwykłą kelnerkę i patologa sądowego. Jakbyś miała jakiś pomysł to zapraszam, oczywiście. :)]
    Lucy

    OdpowiedzUsuń
  8. [ Hmm... Wiesz moja Elizabeth to trochę taki dziwny zwierz wiec coś bym dodała do ich znajomości. Może ona bd się w nim kochać? Nie musi być w zajemnością. By było dziwniej może ją nieco rajcować/podniecać fakt tego co robią :D Ogólnie dodałam bym coś jeszcze do tego rozkrajania trupów :D ]

    Bety

    OdpowiedzUsuń
  9. [Pomysł wydaje się ciekawy, tylko jest jedno 'ale'... Lucy wynajmuje pokój na górnym piętrze gospody, więc odprowadzenie za bardzo by się tutaj nie sprawdziło. :D Ale może coś zamiast tego? Jestem w stanie poświęcić Lucy, nawet na jakąś niebezpieczną akcję. :)]
    Lucy

    OdpowiedzUsuń
  10. [Dobra, jestem ciekawa, dlaczego świetlista istoto? :D
    Mi pasuje, chociaż myślałam, aby zacząć już od momentu kiedy się znają i Aaron przychodzi do Cariny już do domu publicznego, aby ponownie porozmawiać, może być? :)]

    Carina

    OdpowiedzUsuń
  11. [Jestem pewna, że coś wyjdzie ze spotkania naszych dwóch mężczyzn :)
    Nicholas mógł trafić na kogoś obeznanego z praktykami luizjańskiego voodoo, kto pokazałby mu moc owych laleczek. Nie żeby zajmował się tym na co dzień, ale swoje mógłby wiedzieć o tych sprawach, chociaż to bardziej początek XX wieku, jak mnie pamięć nie myli :) Niemniej jednak przyjmie pukle włosów do stworzenia swojej "idealnej lalki" lub przynajmniej jej prototypu.
    Jestem za. Czy Aaron podrzuci te pukle ot tak czy może nasi panowie gdzieś się spotkają (może w Primrose?) i rozniecą rozmowę o własnych zawodach oraz zainteresowaniach podczas czekania na swoje damy? Wtedy też narodzić mógłby się pomysł przekazania pukli nie fryzjerowi, a właśnie Nicholasowi lub zaproszenie lalkarza, by sam wybrał sobie odpowiedni gatunek włosów :)]

    P.S. Nie powinno być "Me or you?", chociaż nie wiem tak strzelam :D
    Nicholas

    OdpowiedzUsuń
  12. [Nie, nie, nie musisz zmieniać ksywki, może zostać świetlista istoto :D Po prostu trochę się zdziwiłam ;)
    Hmm, nie po latach, a raczej kilku tygodniach, gdyż Carina jest w Londynie dopiero od kilku miesięcy :) I taki scenariusz jak najbardziej mi pasuje! Mam zacząć czy może ty chcesz?]

    Carina

    OdpowiedzUsuń
  13. Aarona Blacka poznała zaledwie kilka tygodni temu i widzieli się tylko jeden, jedyny raz, a nie mogła o nim zapomnieć. Był on bowiem pierwszym mężczyzną, z którym naprawdę dobrze jej się rozmawiało, a który nie nalegał na nic więcej. Była to miła odmiana, gdyż nawet jeśli z jakimś klientem dłuższą chwilę porozmawiała, koniec końców i tak lądowali w łóżku, bo w końcu po to mężczyźni przychodzili do domu publicznego. Co prawda, Carina zadowolona z tego nie była, ale też nie narzekała. Zdecydowanie wolała taką pracę, niż żebranie na ulicach Londynu o parę groszy. W Primrose miała ciepłe łóżko, świeże ubrania i dobrą strawę. Klienci też wcale nie byli źli, choć zdarzali się tacy, którzy chcieli nagiąć pewne granice Cariny, przez co lądowali z gołym tyłkiem za drzwiami pokoju, w którym obsługiwała mężczyzn.
    Była właśnie w swoim prywatnym pokoju, gdzie najczęściej spędzała swoje przerwy w pracy, gdy jedna z koleżanek powiadomiła ją, że ktoś ją szuka. Zmarszczyła brwi zdziwiona, po czym odłożyła czytaną książkę i wstała z fotela. Szybko przejrzała się w lustrze, przed którym poprawiła suknię i włosy, aby zaraz wyjść z pokoju i ruszyć na sam dół, do niewielkiego salonu, gdzie zazwyczaj czekali klienci na swoją kolej lub prostytutki na kolejnych klientów.
    Kiedy zeszła już na dół, jej wzrok od razu przykuł znajomy mężczyzna. Nie miała wątpliwości, że to on jej szukał, więc z szerokim, przyjaznym uśmiechem, podeszła do Aarona i delikatnie pocałowała go w policzek.
    — Witaj, Aaronie. Cieszę się, że w końcu postanowiłeś mnie odwiedzić — powiedziała, po czym ujęła go pod ramię i delikatnie pociągnęła. — Chodź, pójdziemy do mnie, tam nikt nie będzie nam przeszkadzał — dodała po chwili, po drodze zatrzymując się na chwilę, aby szepnąć koleżance, że na najbliższe kilka godzin jest niedostępna.

    Carina

    OdpowiedzUsuń
  14. [ Co jak co ale seks w kostnicy brzmi ekstra :D Od razu mam kilka wizji jakby to mogło wyglądać *_*Powinnam coś dziś wieczorem zacząć, ostrzegam, że nie idzie mi to za dobrze :> ]

    Betty

    OdpowiedzUsuń
  15. [ Ja zacznę dziś wieczorem lub jutro po południu. Zależy czy po odcinku serialu nie będę za bardzo zamulona. Co do czasu, w tym tygodniu mam go całkiem sporo. Jestem na praktykach w żłobku gdzie siedzę tylko do 11:30. Pielęgniarstwo takie kochane <3. Dlatego też będę bywać naprawdę często ^^]

    Betty

    OdpowiedzUsuń
  16. [ Czy jest biseksualny? Ciężka sprawa, bo nie planowałam zmierzać w tym kierunku ani nawet przez myśl mi to nie przeszło, aczkolwiek sądzę, że zamknięcie się na ten temat jest równoznaczne z odebraniem sobie możliwości na interesujące wątki.
    Więc nie określę jednoznacznie jego orientacji, ale jedno jest pewne — jeżeli Aaron ma coś do zaoferowania, coś, czego William może pragnąć, lub też coś, co wspomoże go w dotarciu na szczyt, na pewno istnieje możliwość, że może zapłacić za to własnym ciałem. To ten typ człowieka, który zrobi wszystko i się tym nie przejmie, także zgodnie z umową, czekam na te niezwykłe propozycje wątków.]

    W.W

    OdpowiedzUsuń
  17. [Aaa to nie ma co się przejmować :D
    Oj tworzenie lalek nie sprowadza się tylko do tworzenia ładnego opakowania - być może taka sekcja pomogłaby mu udoskonalić wnętrze swojego prototypu, by był jeszcze doskonalszy? :)
    To jak już zrobi test pozostawiam w gestii Aarona i jego fantazji, ale my się z Nicholasem nie boimy nawet najbardziej szalonych pomysłów :) Oczywiście rozpoczęcie w, na przykład holu, Primrose jest świetne. Da im to krótką chwilę rozmowy.
    Chcesz zacząć, ja mam zacząć? :)]

    Nicholas

    OdpowiedzUsuń
  18. [ Czemu gwiazdo północy? To na pewno przez to, że Charles wskazuje ludziom drogę do ich utraconego szczęścia, mam rację?
    Charles udaje niedostępnego. Dodatkowo troszkę z niego narcyz, przekonany że jego urokowi nikt nie dorówna. Nie wiem co by mogło wyjść z połączenia naszych panów, ale można próbować, ja jestem otwarty na wszystko :) ]

    Charles S. Lloyd

    OdpowiedzUsuń
  19. Wysłałyśmy maila, prosimy o zajrzenie na skrzynkę. :)

    OdpowiedzUsuń
  20. [Myślę, że gdyby Aaron wzbudziłby ciekawość u Alfiego, to Alfie w końcu obdarzyłby go swoją uwagą. Chociaż zaczepienie na ulicy Bonduranda to raczej ciężki orzech do zgryzienia: ten zazwyczaj porusza się w eskorcie jakiś osiłków, co by nie ubrudzić sobie fraka. Black musiałby więc przejść całą procedurę rekrutacyjną, spotkania z sekretarzem, ale jeśli byłby upierdliwy, jak wrzód na zdrowym organizmie narodu, jestem pewna, że Heath poświęciłby mu swój czas. : D Liczę, że pod „przyjaźni” kryje się jakiś haczyk i głębsza historia – czekam z niecierpliwością na rozwój wydarzeń, bo moją uwagę już masz, teraz tylko Alfie musi się zastanowić, czy psuć sobie reputację złego pana z East Endu na rzecz przyjaźni z Polakiem (wódka to dobry argument, ale niewystarczający) . : D]

    A.

    OdpowiedzUsuń
  21. [ Widzisz, nie bez powodu zrobiłem osobę, która przepowiada przyszłość. Ja po prostu wszystko wiem xD
    Hah, nie wiem jak Charles by na to zareagował, ale pewnikiem jest to, że za obcym mężczyzną na pewno by nie poszedł. Siedziałby jak kołek na ławeczce a gdy już to zajęcie by mu się znudziło, to wróciłby do siebie. Może zróbmy tak, że ta sytuacja w parku już miała miejsce, ale zaczniemy gdy na przykład Aaron przychodzi do namiotu Charlesa. Będą mieli spokój i zobaczymy co z tego wyjdzie, co myślisz? No chyba że masz jakiś dalszy plan co do swojego pomysłu :) ]

    Charles S. Lloyd

    OdpowiedzUsuń
  22. [Taka postać nie może niepozytywnie zaskoczyć :) Dziękuję za chęć rozpoczęcia i z miłą chęcią poczekam!]

    Nicholas

    OdpowiedzUsuń
  23. [No hej, skoro masz pomysł na powiązanie, to ja mam pomysł na wątek. Może głupi, może mądry, oceń. Mój zamysł jest taki, że Aaron mógłby potrzebowac ekspertyzy jej ojca w sprawie otrucia a zasta tylko Connie?]

    Constance Dawn

    OdpowiedzUsuń
  24. [Powodzenia w nauce - sama się biorę za resztki ekonomii ;)]

    Nicholas

    OdpowiedzUsuń
  25. [ Jeśli możesz to zacznij, ja muszę się uczyć na jutrzejsze kolokwium i zapewne jutro pojawię się dopiero wieczorem. Niestety studia biologiczne okazały się bardziej pochłaniające niż sądziłem :p ]

    Charles S. Lloyd

    OdpowiedzUsuń
  26. [Chciałabym na samym początku powiedzieć, że nie chcę rozwijać Fitzgeralda jedynie na bazie jego homoseksualizmu. To trochę oklepane, więc wolę skupić się na innych aspektach (tj. do wymyślania fabuły, co nie znaczy, że od Harveya-geja się odcinam!)
    W wypadku tej dwójki sprawa jest dość łatwa - zaledwie w 1884 roku został po raz pierwszy opisany syndrom Touretta, więc mogliby się spotkać przy okazji wykładu poświęconemu tej chorobie, która przecież (jako nowe, bo dopiero czteroletnie odkrycie) budzi powszechne zaciekawienie zainteresowanych.]

    H. Fitgerlad

    OdpowiedzUsuń
  27. [Aaron Kośmiński nie należy do arystokratów, ale dzięki za powitanie i komplementy względem karty.
    Na pewną kiedyś się zgłoszę do wątku. :)]

    Aaron K.

    OdpowiedzUsuń
  28. [Witam serdecznie na blogu. Chyba chodziło Ci jednak o koronera, bo medycyna sądowa to twór bardzo współczesny. W tamtych czasach cała kryminalistyka dopiero się tworzyła. Samo śledztwo odnośnie Kuby Rozpruwacza przyczyniło się do postępów - choćby dzięki pierwszemu portretowi psychologicznemu stworzonemu na podstawie sekcji zwłok. Więc trochę nie szalej z tą współczesnością. ;)
    Niemniej witam serdecznie i życzę dużo dobrej zabawy na blogu.]

    Frederick Abberline

    OdpowiedzUsuń
  29. Carina w domu publicznym musiała ubierać się w to, co zostało dla niej przygotowane, a nie w to, co chciała. Owszem, miała swoje suknie, ale te mogła ubierać dopiero po skończonej pracy albo w dni wolne, gdy mogła wyjść na ulice Londynu. Co prawda, była w nim dopiero od paru miesięcy, ale zdążyła poznać już kilka osób, z którymi od czasu do czasu spotykała się w jakiejś gospodzie lub barze. Mimo to, nadal zbierała powoli na powrót do domu, gdyż nie zamierzała zostać w Anglii dłużej niż to było konieczne. Jej życie tutaj miało wyglądać zupełnie inaczej, a tymczasem wyglądało tak samo jak w Brazylii.
    — Słucham? — spytała, zerkając ze zdziwieniem na Aarona. Nie miała pojęcia o co mu chodzi, a Carina nie lubiła nie być w temacie.

    Carina

    OdpowiedzUsuń
  30. [ Jestem dopiero w domu i za momencik biorę się za zaczęcie ^^]

    Betty

    OdpowiedzUsuń
  31. Dzień Elizabeth zaczął się jak zwykle. Obudziła się o godzinie szóstej by po szybkiej toalecie ubrać wykrochmalony mundur pielęgniarski. Mieszkała w hotelu dla pielęgniarek ze swoją przyjaciółką w pokoju, niestety często się mijały przez różne godziny dyżurów. Wpinając czepek we włosy panna Barrow przyglądała się sobie przez dłuższy czas. Zaczęła powoli dostrzegać cechy starzejącego się powoli ciała i sam fakt jaka samotna była dobijał ją jeszcze bardziej.
    Wyszła z pokoju cicho zamykając drzwi. Minęła kilka pielęgniarek, które tak jak ona szły na rany dyżur. Szybkim krokiem ruszyła w stronę budynku szpitala wyklinając w myślach mgłę, która sprawi, że jej włosy koło twarzy znów dziwacznie się pokręcą.
    Swój dyżur zaczęła od godziny siódmej a już po ósmej mieli pierwszą operację. Zajęło to kilka godzin, niestety pacjent nie przeżył. Zabrano się za sprzątanie sali i coś na przykład dezynfekcji narzędzi. Elizabth swojej koleżance po fachu pomogła pacjenta przetransportować do kostnicy. Czekała na niego przez chwilę jeszcze przy ciepłym ciele. Widząc go posłała mu lekki uśmiech.
    - Dzień dobry panie Black. Mam tu dla pana co nie co. - tutaj miała na myśli ciało. - Jeśli zechciałby pan na mnie poczekać, kończę pracę o godzinie piętnastej.

    siostra Barrow

    OdpowiedzUsuń
  32. [ Myślę, że William pozbywa się ludzi w taki sposób, że nie ma żadnych śladów ani dowodów zbrodni, także w tej kwestii moja ciekawość jest zaspokojona, bo sama rozwiewam swoje wszystkie wątpliwości.
    Niczego nie obiecuję także w kwestii bliższej znajomości, gdyż nie mam pojęcia, co może się wydarzyć w wątku. Przykro mi także, że ten pomysł od razu spisuję na straty i z chęcią przyjmę następny, zapewniałaś przecież o ich mnogości. :D]

    W.W

    OdpowiedzUsuń
  33. [ No to super <3 ]

    Mężczyzna ostatnio pozwolił jej zostać przy jednej z sekcji zwłok ale jak widać już o tym nie pamiętał. W pewien sposób lekko ją to zabolało, ponieważ utwierdzało ją to w fakcie jakim nudnym i przeciętnym człowiekiem była. Spuściła lekko wzrok, przełykając nieco głośniej ślinę niż ostatnio.
    - Pacjent z przepukliną uwięźniętą. Próbowano zastosować procedurę napisaną przez francuskiego lekarza, niestety zabieg się nie powiódł. Mężczyzna, lat trzydzieści sześć.

    siostra Barrow

    OdpowiedzUsuń
  34. [Pozwoliłam sobie napisać do Ciebie na gg. ;]

    Alfie

    OdpowiedzUsuń
  35. [ Przepraszam najmocniej. Cały dzień miałam problem z internetem i jechałam do koleżanki by skończyć pracę na praktyki. ]

    Kobieta była zamyślona. W jej głowie kłębiło się tysiące myśli. Szczególnie wtedy gdy odkrył białe prześcieradło i jej oczom ukazała się twarz zmarłego niedawno człowieka. Powinna myśleć o tym w kategoriach życia ludzkiego a nie nowego obiektu do badań. W tym momencie zdała sobie sprawę z tego jak bardzo popada powoli w rutynę zawodową i znieczulicę przypisaną lekarzom i pielęgniarką.
    Dopiero gdy usłyszała kolejne upomnienie wzdrygnęła się kręcąc lekko głową. Podała mężczyźnie dokumentację, którą trzymała w ręku. Była to niespory plik kartek, na których były wypisane dane pacjenta.
    Fryderyk Green, lat 36, robotnik, dwójka dzieci i żona, warunki mieszkaniowe złe, przebyte choroby: zapalenie płuc(hospitalizacja dwa late temu), złamanie kończyny dolnej prawej (cztery lata temu). Przyczyna zgonu: zatrzymanie akcji serca, krwotok

    siostra Betty

    OdpowiedzUsuń
  36. Jaki diabeł podkusił ją, żeby wracała późnym wieczorem przez całe Whitechapel do domu? Musiała się spotkać ze znajomą, upewnić się, że wszystko jest u niej dobrze – a teraz sama pakuje się w niemałe tarapaty. Garbiąc się i niemal biegnąc truchtem, przemierzała kolejne alejki dzielnicy, mając głowę nisko pochyloną. Miała nadzieję, że nikt nie zwróci wtedy na nią uwagi, że przemknie niezauważona.
    Niestety, nie tym razem.
    To byli mężczyzni z jakiegoś gangu, który niedawno zadomowił się w Whitechapel. Może nawet to oni zabili jedną z prostytutek jakoś w kwietniu – sprawa była dość głośna, kobieta umarła w męczarniach, a sprawcom nic nie udowodniono ze względu na brak dowodów i potencjalnych świadków.
    Pieniądze mogą załatwić jednak wszystko. Nawet wybaczyć grzech zabójstwa.
    - No, no, patrzcie, jakie cudeńko nam się trafiło! – odezwał się mężczyzna, zachodząc drogę Lucy.
    Dziewczyna podniosła głowę i nim się w ogóle zastanowiła, w jak beznadziejnej sytuacji się znalazła, starała się go wyminąć. Ale bezskutecznie. Spróbowała więc skręcić w inną alejkę – ale i tam zjawił się kolejny mężczyzna. Otoczyli ją, jak staro wilków swoją bezbronną ofiarę.
    - No, Bill, ty to jednak masz nosa, gdzie się zjawić! Patrzcie, jaka śliczna! To nie przypadkiem ta z gospody Black Horse? Chyba pracuje tam jako kelnerka.
    - To nie dziwię się, że jest tam taka popularność.
    - Ja chcę tylko przejść do domu… - mruknęła pod nosem Lucy, szukając wzrokiem jakiegoś słabego punktu, dzięki któremu mogłaby uciec. Ale nie znalazła takiego. Co gorsza, jeden z członków gangu podszedł do niej i złapał ją za podbródek, zmuszając do spojrzenia jej w oczy.
    - Ciekawe jak wielu przewinęło się już między jej nogami – odezwał się inny. – Kelnerki nie są w niczym lepsze od dziwek.
    - Więc nasza kelnereczka zapewni nam darmową rozrywkę, a my w zamian zostawimy jej gospodę w spokoju i przypadkiem nie podłożymy pod nią ognia! – roześmiał się kolejny, już zszarpując z niej kurtkę. – Trzymajcie ją, do cholery!
    Dwóch kolejnych podeszło do niej od tyłu, łapiąc za ręce, ostatni złapał za nogi i, niosąc ją, zeszli z ulicy gdzieś w zaciszną alejkę, gdzie z całą pewnością nikt by na nich uwagi nie zwrócił. Ten ostatni rozdarł jej gorset na piersiach, sprawiając, że piersi kobiety zostały bez żadnego okrycia. Zaśmiał się, rzucił jakiś kąśliwy komentarz, po czym zabrał się do zadzierania sukienki Lucy.
    Ona jedna zdążyła ugryzć w palec jednego z napastników, który zakrywał jej usta dłonią. Po tym, jak on wrzasnął i zaczął rzucać obelgi, oglądając swój zakrwawiony palec, zaczęła wrzeszczeć:
    - POMOCY! KTOKOLWIEK, POMÓŻ-!
    Nie zdążyła jednak dokończyć, bo kolejny mężczyzna wymierzył jej siarczysty policzek.
    - Zamknij się, kurwo, i leż grzecznie!

    Lucy

    OdpowiedzUsuń
  37. [Ojej mam nadzieję, że nie spierdzieliłam, ale też nie chciałam na dzień dobry zarzucać Aarona pytaniami D:]

    Dzisiejszy dzień nie różnił się zbytnio od tych, które przeżywano w East End codziennie. Deszcz bębnił o szyby i moczył wszystko, co znalazło się na jego drodze. Kałuże znaczyły drogi zbierając się w dziurach i przyprawiając co niektórych o zawał, gdy okazywało się, że nie jest tak płytko jak się wydawało. Wielu kryło się w ciepłych izbach, by choć na chwilę dać odpoczynek przemarzniętym kościom.
    Tak też działo się w domu publicznym Primrose. Klienci wpadali roztrzęsieni, ociekający kroplami deszczu lecz nie czuli się źle przez zbyt długą chwilę. Zaraz zajmowała się nimi Madame i podległe jej dziewczęta. Kokietki te potrafiły rozpalić płomyczek nawet w najbardziej sceptycznie nastawionej osobie. Ich sztuka i sekret opierały się na figlarnych palcach, chętnych udach i ustach szepcących sprośności. Zblazowanie mijało nad wyraz szybko ustępując miejsca czystej rozrywce. Wielu dżentelmenów, kryjąc się przed swoimi dystyngowanymi żonami, chodziło tutaj szukając... Właśnie czego? Chwili czułości? Aktów brutalności na które nie mogli pozwolić sobie w domu? Spełnienia swoich najbardziej fetyszystycznych potrzeb?
    Z całą pewnością jeden dżentelmen wiedział czego tutaj szuka. Nicholas Moynahan nie był zwyczajnym klientem Primrose, lecz nie traktował tego jak jakiś powód do dumy. Każdy przychodził tutaj spełniać swoje chętki, więc i on tak robił. Madame wiedziała, czego chce - choć wymagał grzecznie i subtelnie, płacił za wszystko tak jak należało.
    Nicholas przychodził tutaj szukać inspiracji, modeli do swoich kolejnych dzieł. Weny, jak przygotować lalkę idealną, którą dałoby się pomylić z żywą osobą. Czy szukał inspiracji w gorącym łonie chętnej kurtyzany? Nie. Zdecydowanie nie. Nicholas ani razu nie dotknął żadnej z przysłanych mu dziewcząt. Był kulturalny i ujmujący swoim nienachalnym podejściem. On po prostu... Rysował. Szkicował rozmawiającą z nim damę, jakby była najpiękniejszą istotą jaką dane mu było spotkać. Choć brzmieć to mogło żałośnie i naiwnie, Nicholas czuł, że dawał chwilę wytchnienia obecnym tutaj dziewczynom. Coś innego niż ciągłe zaspokajanie zwierzęcych czasem potrzeb obecnych tutaj mężczyzn.
    Nie dawało się jednak ukryć... To był jakiegoś rodzaju fetysz.
    Nicholas siedział teraz w wielkim pomieszczeniu do złudzenia przypominającego salon królewski, a robiącego za poczekalnie. Na kolanach miał szkicownik, niedokończony rysunek oraz pudełko z ołówkami. Cały szkic zapisany był po brzegi materiałami, wymiarami, a gdzieniegdzie przyszyto nawet kawałek materiału na suknię dla potencjalnego modelu.
    Moynahan wziął gazetę leżącą na stoliku, a którą zostawił zapewne jakiś jegomość, który już oddalił się do jednego z wielu pokojów na piętrze. Tusz odrobinę się rozmył, ale wielkie litery nadal bił po oczach sensacyjnymi tytułami: "Morderca z Whitechapel seryjnym mordercą?". Jest to prawdopodobne...
    Nie dano jednak Nicholasowi wczytać się w artykuł, gdyż nad jego głową rozległ się miły, ale też nader życzliwy ton. Lalkarz uniósł spojrzenie patrząc na młodego, prominentnego dżentelmena, którego najwyraźniej spotkało coś nieprzyjemnego na ulicy. Nieznajomy oczekiwał najwyraźniej szybkiej i pozytywnej odpowiedzi, gdyż Nicholasowi zdawało się, jakby niemalże przeszywał jego duszę spojrzeniem. Niesamowite.
    Moynahan uśmiechnął się przychylnie i lekkim gestem dłoni zaprosił mężczyznę, by usiadł obok niego. Sam złożył gazetę.
    - Ciężki spacer? - zapytał naturalnie i bez wścibstwa. Po prostu, by zacząć niezobowiązującą rozmowę z nowo poznanym dżentelmenem.

    Nicholas

    OdpowiedzUsuń
  38. Nicholas odwrócił zaciekawione spojrzenie w kierunku tajemniczego mężczyzny, który skupił na nim swój wzrok. Zamiast jednak zwrócić uwagę dżentelmenowi, że to podchodzi pod granicę wścibstwa, Nicholas po prostu się uśmiechnął. Prostolinijnie i życzliwie, jakby zupełnie mu to nie przeszkadzało.
    Bo nie przeszkadzało. Sam pozwolił sobie wcześniej na krótką obserwację i ocenę tego mężczyzny, nadając mu kategorię kogoś niepospolitego, kto zyskuje jeszcze bardziej przy bliższym poznaniu.
    Gdy pytanie wypłynęło z ust nieznajomego, Moynahan ponownie spojrzał na złożoną gazetę. "Morderca z Whitechapel seryjnym mordercą?". Czy było to ciekawe? Cóż... Miał swoje zdanie na temat ostatnich wydarzeń, które potrafiły napełnić serce trwogą. Nie uważał jednak, że to, co wypisywały gazety było w stu procentach prawdą.
    - To woda na młyn dla dziennikarzy. Cóż możemy poradzić - tym stwierdzeniem Nicholas chciał pokazać mężczyźnie, co tak naprawdę sądzi o jakości artykułu podyktowanego, w końcu, przykrymi i prawdziwymi faktami. Nie każdy jednak potrafił się pochylić nad tragizmem sytuacji, a po prostu czerpał z tego jak najwięcej korzyści póki mógł. Naturalna kolej rzeczy, nic więcej. I Moynahan mógł to tylko obserwować mając własne sprawy na głowie, choćby plany i marzenia, które chciał kiedyś spełnić.
    Lalkarz odłożył gazetę na prosty stolik po prawej stronie, chcąc dać szansę innemu dżentelmenowi na zastanowienie się nad poszczególnymi artykułami. Gdy odwrócił się w kierunku nieznajomego, niezauważalnie poprawił rękawy ciemnej marynarki dłońmi na których dało się widzieć pozostałości atramentu.
    - A pan, co o tym sądzi? - Nicholas zapytał, chcąc poznać zdanie mężczyzny. Być może różne lub podobne do jego.

    Nicholas

    OdpowiedzUsuń