Charles S. Lloyd
FORTUNE
TELLER - EKSCENTRYK - CYRKOWIEC
Urodził się w dziewiętnastym wieku gdzieś na terenach Irlandii Południowej i tylko tyle wiadomo o jego pochodzeniu, co tylko ułatwia mu jego pracę. Ojca nie znał, bo ten zginął na morzu, a przynajmniej tak powiedziała mu jego matka, która nie była chętna do rozmów na temat swojego męża. Z biegiem czasu Charles zaczął podejrzewać, że kobieta w ogóle męża nie miała, a jej rzekoma podupadła farma nie istniała w ogóle i była tylko pięknym wyjaśnieniem brzydkiego faktu, że młoda kobieta musiała wynosić się z rodzinnego domu z bękartem na rękach. Lloyd nigdy nie krytykował matki i chociaż swoje domysły traktował jako pewnik, to nie miałby serca powiedzieć kobiecie, która nie porzuciła go i zapewniła mu w miarę godne życie, że uważa ją za kłamczuchę.
Po wielu miesiącach tułaczki szczęście się do nich uśmiechnęło i znaleźli sobie schronienie wśród trupy cyrkowej, która przeżywała wtedy finansowy kryzys. Nikt bowiem nie chciał oglądać grupy dziwolągów o zniekształconych twarzach, pozbawionych kończyn i posiadających inne liczne defekty. Morgana Lloyd pomimo braku wykształcenia nie była głupią osobą, a los nie poskąpił jej urody, dlatego pracując jako cyrkowa kucharka szybko okręciła sobie wokół palca właściciela przybytku. Cóż, droga do kariery przez łóżko nie jest zbyt godnym rozwiązaniem dla młodej kobiety, ale jakże niezwykle opłacalnym. Czterdziestoparoletni mężczyzna nie mógł się oprzeć wdziękom o połowę młodszej kobiety i stał się podatny jej wpływom. Morgana po jakimś czasie zmieniła pracę z kucharki i została Miss Fortuną, jedną z, jak się to miało wkrótce okazać, najciekawszych wróżek. Oczywiście droga do perfekcji nie była szybka i przyjemna. Kobieta popełniała wiele błędów, ale uczyła się na nich i udało jej się przejrzeć ludzi, którzy do niej przychodzili. Nie trudno było wciskać ludziom to, co chcieliby usłyszeć.
Z biegiem lat Morgana zaczęła mieć coraz większe ambicje. Podróże po Europie, Azji czy nawet Ameryce sprawiły, że stałą się kobietą niezwykle inteligentną. Niestety jej małżeństwo z właścicielem cyrku wisiało na włosku, odkąd tylko na jej pięknej niegdyś twarzy zaczęły się pojawiać coraz głębsze zmarszczki. Kobieta nie mogła sobie pozwolić na odrzucenie i przy pomocy cyjanku pozbyła się schorowanego męża, dzięki czemu cały cyrk został na jej głowie. Schedę po matce przejął jej syn, który dzięki towarzyszeniu jej przy innych spotkaniach nabierał doświadczenia. Niektórzy jednak mówią, że posiada prawdziwy dar i widzi rzeczy, które są niedostrzegalne dla ludzkiego oka.
Charles nigdy nie był zwykłym dzieckiem i patrząc na niego można śmiało stwierdzić, że nie jest zwykłym człowiekiem. Lubi się wyróżniać i ściągać na siebie uwagę. Makijaże, śmieszne stroje i białe jak śnieg włosy wyróżniają go na tle szarego, wiktoriańskiego Londynu. Uwielbia fakt, że nikt nie może podejść obok niego obojętnie. Jest tajemniczy, co dodatkowo potęgują opary kadzideł, świece i inne dziwne przedmioty, którymi się otacza. Nie ukrywa tego, że fascynuje go magia i okultyzm. Pasja ta pogłębiła się jeszcze bardziej, gdy do cyrku dołączył zbiegły niewolnik, którego trupa przygarnęła w Luizjanie i który pokazał młodemu chłopakowi voodoo, a młody Lloyd był niezwykle pojętnym uczniem. Jego przepowiadanie przyszłości nie zadowalało go jednak zbytnio. Zaczął udzielać seansy spirytystycznych, które do tej pory budzą kontrowersję w niektórych kręgach. Chłopak skrywa wiele sekretów i raczej nikt nie jest w stanie wydobyć z niego prawdy. Jest opanowany ale bywa lekkomyślny, co często sprowadza na niego kłopoty. Kocha swoją cyrkową rodzinę i zrobiłby wszystko, gdyby ktoś im zaszkodził.
Wizerunek: Lucky Blue Smith
Lubię ciekawe wątki i pokręcone powiązania. Jeśli ktoś chce wątkować to nie bać się, Charlie pomimo tego że jest specyficzną postacią, nikogo nie zabije (tak myślę). Mam nadzieję, że postać Wam się spodoba. Stosuję handel wymienny. O charakterze malutko, bo to wyjdzie w wątkach :)
GOD SAVE THE QUEEN
Lubię ciekawe wątki i pokręcone powiązania. Jeśli ktoś chce wątkować to nie bać się, Charlie pomimo tego że jest specyficzną postacią, nikogo nie zabije (tak myślę). Mam nadzieję, że postać Wam się spodoba. Stosuję handel wymienny. O charakterze malutko, bo to wyjdzie w wątkach :)
[Bardzo ciekawa postać i jestem przekonana, że nikt nie potrafi przejść obok niego obojętnie :) Chętnie stworzyłabym jakiś ciekawy wątek z naszą dwójką, aczkolwiek moja wena dzisiaj mnie zawodzi :c Może ty coś wymyślisz, a ja w zamian za to postaram się ładnie zacząć? :)]
OdpowiedzUsuńCarina
Witam serdecznie! Mam nadzieję, że zdjęcie Charlesa zamieszczone w karcie zostało wykonane, gdy miał na sobie kostium, bo na ulicach z takim wyglądem na pewno wzbudziłby niezdrową sensację, jeśli nie kąśliwe komentarze. :)
OdpowiedzUsuńMam drobną uwagę - inteligencji się raczej nie nabywa, co najwyżej wiedzę czy doświadczenie.
I pozostaje mi życzyć udanej zabawy na blogu :)
Dziękuję ślicznie, mam nadzieję, że tak będzie :)
UsuńOczywiście, że to kostium, co nie znaczy, że czasem nie pokazuje się tak. Charlesa nie ruszają kąśliwe komentarze, w końcu praca w cyrku już go uodporniła na wszelakie komentarze. Na szczęście chłopak na ulicach Londynu ubiera się bardziej stonowanie :) Błędy poprawię, jak tylko skończę się uczyć :)
[ Powiedz mi, moja droga gwizdo północy, czy Charles zainteresowałby się, obojętnym na jego wdzięki, mężczyźnie o nietypowym wyglądzie?
OdpowiedzUsuńCo powiesz na wątek oparty na stosunkach typowo seksualnych z domieszką akcjii w tle? Aaronowi przydałby się ktoś kto łamie schematy ulicznych lalusi czy gogusiowych absolwentów medycyny, z którymi Black ma do czynienia na codzień.
Zapraszam do siebie i czekam na odpowiedź]
Aaron
[Widzę, że narasta postaci, które mogą pomóc w rozwiązaniu zbrodni. Dobrze, dobrze! Jesteś pierwszą osobą, którą tu witam, Cyrkowcu, więc przyjmij zgrabny ukłon!]
OdpowiedzUsuńH. Fitzgerlad
[Nie powiem, Charles w jakiś sposób intryguje - nie tylko wyglądem, ale też zawodem. Miło czytało się historię i to jak Charles dostał się na wysoki stołek w cyrku. Ciekawa jest też historia z matką. Czuję, że Charles byłby idealną inspiracją dla bisque doll w wykonaniu Nicholasa :) Czy przyjmiesz wątek mnie ekscentryczny? Być może nasi panowie mogą się poznać przez postać owego luizjańskiego niewolnika od którego sam Moynahan uczy się właściwości lalek voodoo, by pogłębić swoją wiedzę? Może Charles przejrzy sekret Nicholasa? :) Tak strzelam, chaotycznie przepraszam...
OdpowiedzUsuńNiemniej jednak udanej zabawy!]
Nicholas
[ Strzał w dziesiątek! Bravo!
OdpowiedzUsuńCo do naszej białogłowy: Aaron wie jak przyciągnąć do siebie ludzi. Co powiesz na - jak na razie - lekki wątek, którego głownymi postaciami są Charles, Aaron i grono Anglików podróżujących po głównym parku w Londynie?
Zarysuje ci jak to by wyglądało:
Charles idzie sobie ulicą i trfia na park, następnie idzie do niego i odpoczywa na jednej z ławek. Kiedy tak siedzi, Aaron wkracza do akcji wręczając Lloyd'owi szkic jego samego, wyłaniając się z cienia. Potem Aaron odchodzi, a Charles zostaje sam pośrodku zieleni.
Co ty na to? Zgodzisz się? Jeśli chcesz, możesz sama nakreślić scenariusz, do którego przystosuje się. Nie przeszkadza mi to]
Aaron
[Co powiesz na to, by Nicholas, oczywiście zupełnie nie chcąc zrobić krzywdy, zacząłby śledzić Charlesa. Ten mógłby to zauważyć lub nie, a cała ta "pogoń" doprowadziłaby lalkarza do cyrku, gdzie zostałby jednym z klientów Charlesa oczywiście tylko po to, by lepiej mu się przyjrzeć i oddać to na późniejszych szkicach - czy Charles powie to Nicholasowi wprost, żeby się tak nie gapił i go nie analizował czy może (co byłoby też ciekawe) zaskoczyłby lalkarza w jego pracowni odkrywając prawie skończony model uderzająco do niego podobny... Jak wolisz :)]
OdpowiedzUsuńNicholas
[Oczywiście, przeskok może być, jak najbardziej.
OdpowiedzUsuńHaha, ulituje się, ale raczej też jutro, bo ja uczę się ekonomii na jutrzejsze kolokwium, więc doskonale cię rozumiem ;)]
Nicholas
[ Seanse spirytyczne? Mogą być, jeżeli tylko w namiocie będzie wystarczająco cicho i nikt nie będzie przeszkadzał, kto wie co zrobi nieobliczalny Aaron.
OdpowiedzUsuńVoodu? Black ostatnio interesuje się okultyzmem. Może ma to związek z pewną osobą, ale z całą pewnością Izaak wypyta Charlesa o tajniki sztuki magicznej. W końcu będąc znamienitym patologiem trzeba rozszerzać swoje horyzonty. Ty zaczynasz, czy ja ? ]
[ Moja droga Gwiazdo, wiem co to za uczycie uczyć się biologii, ale jestem zbyt małą smarkulą, by móc porównywać mój i twó materiał. Życzę powodzenia w jutrzejszm dniu, Gwiazdeczko. ]
OdpowiedzUsuńAaron
[Ten pierwszy z pewnością nie miał cyrkowych zdolności! A szkoda.]
OdpowiedzUsuńH.
[Witam serdecznie. Hmm... Skoro na blogu mamy koniec XIX wieku to chyba oczywiste, że tak młody człowiek musiał się urodzić w XIX wieku - takie trochę masło maślane wyszło.
OdpowiedzUsuńNo, ale. Życzę dużo dobrej zabawy na blogu i ciekawych wątków. :)]
Frederick Abberline
[Mam już w głowie pewien pomysł! Fitzgerald jest zapalonym psychoanalitykiem, więc mógłby badawczo przyjść do cyrku. Nieobce byłoby mu wejście "za kulisy", a później jakoś by się potoczyło. Ale dodaj swoje trzy grosze, to może dojdziemy do sensownej relacji!]
OdpowiedzUsuńH.
[Cóż pozostawię to bez komentarza...
OdpowiedzUsuńAlbo zacytuję tutaj regulamin bloga: "Staramy się odzwierciedlać realizm wiktoriańskiego Londynu, dlatego, niestety, nie ma takiej możliwości." Innymi słowy, to blog historyczny, nie fantasy.]
Frederick Abberline
[Nie ukrywajmy, że cyrkowe "dziwadła" w XIX wieku były czymś niezwykle ciekawym - dla medycyny czy rozwijającej się psychologii. Fitzgerald mógłby chcieć nawiązać bliższe kontakty z pracownikami czy pracownicami cyrku. Pod przykrywką dobrego Samarytanina, badałby cicho ich myślenie czy szukał ew. uszczerbków na zdrowiu psychicznym, o. Tak to widzę.
OdpowiedzUsuńNa warsztat mógłby wziąć i Twojego kolorowego Pana.]
H.
[Bo ja często nie umiem tłumaczyć swoich pomysłów, kurde.
OdpowiedzUsuńDobrze! Ja akurat mam sesje, więc mnóstwo wolnego czasu! Jeśli nie zacznę jutro w ciągu dnia, to znak, że czekam na Twoje pierwsze słowa.]
H.
[Dzięki za powitanie...
OdpowiedzUsuńale cóż, nie wiem czy chcę mieć wątek z parodią cyrkowca.
No wybacz.]
Aaron K.
[Charlie, ja wiem, po prostu wyczuwam to w tej atmosferze sesyjnej – dla mnie jeszcze przedsesyjnej – że bardzo, ale to bardzo chcesz nam coś zacząć. Teraz nie moja kolej, więc sobie mogę, o! ;>]
OdpowiedzUsuńVaughn Aldridge
[Mam nadzieję, że jest w porządku ;)]
OdpowiedzUsuńLondyn wydawał się dzisiaj tonąć w jakiejś tajemniczej i mistycznej aurze. Wszystko wydawało się przemawiać do ludzi, którzy chcieli słuchać cichych podszeptów duchów i przedmiotów spirytystycznego pochodzenia. Wydawało się, że zza kurtyny deszczu można dostrzec niemrawe kształty istot nieziemskich, opatrzonych w ubrania z mgły i ektoplazmy.
A być może tylko Nicholas tak czuł... Pochłonięty myślami o zagadkowej personie, którą zauważył pewnego dnia przechadzając się ulicami East End, by poszukać inspiracji.
Owszem, wędrowanie po alejkach biedoty to zadanie dla prawdziwych psychopatów i morderców, jak się ostatnio okazuje, ale Moynahan nie potrafił się powstrzymać. Wbrew pozorom East End było domem naprawdę intrygujących person, które lalkarz uwielbiał później odwzorowywać w płótnie, wosku lub porcelanie. Jego małe dzieła sztuki "ulepszały" w jakiś magiczny sposób schorowane i piękne prostytutki czy parszywych złodziei o intrygujących rysach twarzy. Bez swoich, niemalże codziennych, spacerów jego pracownia świeciłaby pustkami lub lalki, które tworzyłby wiałyby pustką. Jego marzeniem było wierne odwzorowanie rzeczywistości, a choć miał bogatą wyobraźnię - pozostaje ona tylko wyobraźnią.
Kilka dni wcześniej jego ścieżka życia skrzyżowała się z losami tajemniczego osobnika, wyróżniającego się z szarej masy. Nicholas był zafascynowany sposobem bycia i aurą niezwykłego mężczyzny, tym jak się poruszał i jak każdy, nawet najmniejszy, gest był wyważoną grą charakteru. Oniemiały, niczym w transie, ruszył za mężczyzną chcąc dać oczom zapamiętać jak najwięcej detali. W głowie rysowały mu się niesamowite szkice porcelanowej lalki o niebagatelnej posturze i skrytej w materiałach ubranka magii. Magii jaką wyczuł od tego nieznajomego.
"Pościg" jednak równie szybko się skończył, co i zaczął. Mężczyzna zniknął zza kurtyną okolicznego cyrku, znikając na chwilę również z życia Moynahana. Ściskając w rękach gazetę, lalkarz próbował utrzymać w głowie widok enigmatycznego cyrkowca. Chciałby zaprosić go do gabinetu, by należycie naszkicować... Wielu jednak traktuje coś takiego jak wariactwo.
Los uśmiechnął się jednak do tego skromnego artysty. Jak się okazało, jego niecodzienna inspiracja zajmowała się seansami spirytystycznymi. Fortune Teller... Stąd też pewnie wyczuł tę nutkę niewymuszonej magii. Choć czasem Nicholas mógł biegać z głową w chmurach, nie był naiwniakiem. Nie wierzył w coś takiego jak spirytyzm, biorąc pod uwagę jak wielu szarlatanów krąży po świecie. Być może i ten mężczyzna był jednym z nich, jeśli nie na pewno. Nie było jednak innej możliwości ponownego spojrzenia na niego bez przyjścia na ten domniemany seans.
Nicholas wszedł do środka namiotu, podążając za rosłym mężczyzną, który miał zaprowadzić go w odpowiednie miejsce. Choć pochłaniało to odrobinę wątłych finansów Moynahana był gotów zapłacić tę cenę. Mężczyzna czekał cierpliwie aż zostanie poproszony przez inspirującego cyrkowca do dołączenia. Ścisnąwszy w dłoniach parasol i poprawiając rękawy znoszonego płaszcza, Nicholas westchnął lekko. Miał nadzieję, że to nie pójdzie na marne.
Nicholas
Wyciągając cylinder i otrzepując go z jasnego, nagromadzonego w ciągu trzech dni kurzu nie spodziewał się, że jeszcze dzisiaj będzie się komuś kłaniał. Nakrycie głowy miało pozostać nienaruszone. Jedyną jego funkcją było estetyczne dopełnienie ciemnego, eleganckiego fraka z gatunku redingot (krój okrycia stał się nieco luźniejszy z racji na dążenie do wygody, które obecnie tak bardzo akcentowało modę męską). Kamizelka oraz spodnie częściowo się pod nim schowały. I Fitzgerlad całkowicie wtopiłyby się w szarość panującą na londyńskich ulicach, gdyby nie właśnie ten cylinder o matowym, czarnym materiale.
OdpowiedzUsuńLydia z małą Rebeccą już dawno wyszły na operetkę. Jeśli dobrze kalkulował czas, niedługo powinny wrócić. Miał najwyżej pół godziny na opuszczenie mieszkania. Całkiem przeciętny człowiek gorzko połykałby myśli, które aktualnie nawiedzały głowę psychoanalityka. Ten jednak, całkiem do nich przyzwyczajony, przyjmował je ulegle, poniekąd z ulgą. Bardziej zszokowałby go nieobecność skruchy, bo brak człowieczeństwa zaczyna się od braku uczuć.
Do cyrku udał się sam, co nie należało do pospolitych poczynań. Ludzie zrobili się podejrzliwi, może aż nadto. Kobiety przemykały między jednym, a drugim budynkiem, pod pachą dzierżąc mniejsze dzieciaki. Mężczyźni natomiast, jeśli nie stali tuż za swoimi żonami, spoglądali płochliwie w ciemne ulice. Ciało zdradzało i Harveya, którego kroki automatycznie przybierały szybsze tempo, a przy tym starały się wydawać jak najcichsze postukiwanie. Nie zdawał sobie z tego sprawy.
Przedstawienie nie zrobiło na nim wrażenia. Może dlatego, że niespełna dwa tygodnie temu był tu z Rebeccą. Zresztą do tej pory dziewczynka zbierała psią sierść i kładła ją sobie nad usta (co było dość zabawne, zważywszy na oburzone krzyki gosposi: „kobiety nie mają wąsów!”). Uśmiechnął się.
Niski, karłowaty człowieczek ukłonił się pokracznie, niezdarnie. Jakby na pokaz prezentując swoje zniekształcenia. Odrażające. Firzgerald wypatrzył go kwadrans później, gdy ten chował się za jednym z pstrokatych namiotów. A gdyby nie to, gdyby nie ten zawyżany, szczupły głosik śmiejącego się karła, nie stałby właśnie naprzeciwko fikuśnego blond chłopca o przenikliwym spojrzeniu. Gdyby jego nogi i czysta ciekawość nie skłoniły go ku przekroczeniu granicy tego co normalne jest i tego co już nie.
- Ogłada wymaga, by się na początku przedstawić - zaczął, choć sam nie wiedział, czy ma być to przytyk w kierunku Blondyna, czy samego siebie. - Harvey Fitzgerald. Musiałem pomylić drogę do wyjścia. A pan jest... pracownikiem?
Ukradkiem spojrzał za jego ramię. Karła już nie było. Zacisnął dłoń schowaną w kieszeni fraka, by po sekundzie ją rozluźnić. Dopiero teraz mógł w pełni przyjrzeć się towarzyszowi. Mierząc go dość pretensjonalnie, ale nie natarczywie, odchrząknął i przybrał bezemocjonalny wyraz twarzy.
H.
Gra się rozpoczęła, a wszyscy zainteresowani seansem spirytystycznym zostali zaproszeni do środka niewielkiego namiotu. Było w nim, wbrew pozorom, nie duszno, ale zastanawiająco zimno. Jakby został wypełniony tajemniczą i nadnaturalną obecnością. Nicholas zastanawiał się, co może być tego przyczyną, jak bladolicy aktor, który przed nim stał tkać będzie swoje przedstawienie. Lalkarz nie wierzył, że w cudowny sposób połączy się z duszami tych, które obecne tutaj osoby szczerze kochały lub mocno nienawidziły. Nikt nie jest w stanie tego zrobić...
OdpowiedzUsuńMedium poprosiło zebranych by usiedli w kręgu. Oprócz Nicholasa i cyrkowca były tutaj jeszcze dwie kobiety, które najwidoczniej chciały przeżyć coś niesamowitego i odkryć odrobinę zasłonę enigmy. Chwycili się za dłonie, a cały namiot zatrząsł się jak gdyby targany potężną, wściekłą burzą. Moynaham przymknął oczy, ale cały czas słyszał i czuł co dzieje się dookoła niego. Trzask rozbijanych przedmiotów, walające się po podłodze skorupy, łomot materiału i nieustanny świst dobiegający jakby zza "magika". Poruszyło to odrobinę duszę lalkarza, ale kto nie czułby się poruszony w tym momencie? Nawet tak duży sceptyk jak Nicholas nie uniknął dreszczu przebiegającego gładko po kręgosłupie.
Uchylił powiekę, by zauważyć jak oczy cyrkowca wywróciły się na tył czaszki, co wywołało pisk wśród obecnych tutaj dam. Modulowanym, niemalże nieziemskim głosem wypowiedział tajemnicze wieszczby i zwiastuny śmierci. Wszystko było dopracowane idealnie, lecz jedynie Moynahan nie usłyszał, co mężczyzna ma mu do powiedzenia. Wysyczał coś, ledwo dając się zrozumieć. Czyżby... Heh...
Seans zakończył się jeszcze szybciej niż zaczął. Zadziwiające w jak wspaniałym tempie można zarobić na naiwności ludzkiej. Nicholas nie był zły z tego powodu. Wprost przeciwnie. Podziwiał wstającego z siadu cyrkowca za to, że tak wszystko doskonale zaaranżował. Dograne w idealnym momencie, działało niczym szwajcarski zegarek. Wiele zachodu, ale jakże opłacalnego.
Nicholas chciał... Pozostać jeszcze chwilę i przyjrzeć się dokładniej mężczyźnie, którego sylwetka raz niknęła, raz wychodziła z cienia. Był niczym magiczna obietnica, gdy przekraczał granicę między leniwym płomykiem świecy, a gęstą ciemnością. Móc zapamiętać tę chwilę i odtworzyć ją w domu ze wszystkimi potrzebnymi szczegółami. Gęsia skórka pojawiła się mu na ramionach, czuł to - zapowiedź wspaniałego dzieła.
Niespodziewanie mężczyzna podszedł do niego i chwycił za dłoń. Przyciągnął rękę do siebie, spoglądając na obdrapany kawałkami porcelany i przypalony woskiem wierzch. Lepka, uciążliwa chwila ciszy nie wydawała się Nicholasowi niezręczna. Spoglądał on niemo na twarz cyrkowca, podziwiając każdy nerw unoszący i opuszczający ciemne brwi, tak urzekająco odznaczające się spod jasnej grzywki. Niesamowicie jasnej grzywki, stworzonej z czystego, nieskalanego niczym śniegu. Lalkarz ocknął się, gdy niesamowicie przejrzyste spojrzenie spoczęło na nim, oczekując odpowiedzi.
Moynahan nawet nie zauważył, że został z cyrkowcem sam w namiocie. Płomienie świec migotały nerwowo dopełniając dziwacznie mistycznej atmosfery tego niewielkiego miejsca. Było cicho, zdecydowanie zbyt cicho. I ta cisza wprawiała Nicholasa w miły nastrój, zupełnie jak w pracowni.
UsuńMężczyzna nie cofnął dłoni, a jedynie przechylił lekko głowę i wdzięcznie się uśmiechnął.
- Poznał pan to po pozostałości farby na moich knykciach czy oparzeniach po wosku? - spytał rozbawiony. Nie chciał być nieuprzejmy czy niemiły, po prostu zastanawiało go ile tak naprawdę w sztuce obecnego tu mężczyzny przedstawienia, a ile czystego zmysłu obserwacji, którego ten niesamowity cyrkowiec miał aż w zanadrzu - Dziękuję, że pan pyta, choć nie nazwałbym się artystą. Jestem po po prostu zwykłym lalkarzem.
Moynahan spojrzał na swoją dłoń, która wciąż była uwięziona między smukłymi palcami medium.
- W przeciwieństwie do pańskich umiejętności, niezwykła to sztuka. Jestem naprawdę pod wrażeniem - przychylnie skomplementował Nicholas, po czym dokończył - Nie sądziłem, że East End kryje takie tajemnice. Nie dosłyszałem jednak swej przepowiedni, czy mógłby ją pan, proszę, powtórzyć?
Nicholas
[Miło mi to czytać! A co do serialu, to kojarzę tę scenę... chyba. To z tym sercem niemowlęcia i w ogóle, tak?
OdpowiedzUsuńCo do pisania, to z chęcią. Myślę, że nie byłoby większego problemu z połączeniem tych postaci, tylko powiedz mi, jaki klimat pisania Ci odpowiada.]
R.
[Okej, to ćśśiii, bo jeszcze nie oglądałem całości.
OdpowiedzUsuńHm, no nie powiem, żebyś mi tą uniwersalnością pomogła... Na razie wyjątkowo nic nie przychodzi mi do głowy. Prędzej czy później na pewno na coś wpadnę, teraz po prostu nie wiem jak można powiązać nasze postacie.]
R.