Panie i Panowie!
Oto nadszedł długo wyczekiwany
przez wszystkich mieszkańców East Endu – aktorzy Royal English Opera House
wystąpią przed nami przed Pomnikiem Upamiętniającym Wielki Pożar. Oni wraz z
niezawodną orkiestrą zaprezentują nam dziś dzieło niejakiego Johna Gaya
(libretto) oraz Johanna Christopha Pepusha (muzyka) – „Operę żebraczą”.
Dzieło to zostało po raz pierwszy zaprezentowane na scenie w
Londynie w roku 1728 w Lincoln’s Inn Fields Theatre. Opera jest satyrą na rządy
premiera Roberta Walpole’a i próbą przeciwstawienia się wpływom muzyki włoskiej
w Londynie.
Życzymy Wam miłej zabawy!
Scena ustawiona jest pod samym
Pomnikiem, w wybudowanym kanale znajduje się orkiestra. Jedna z kurtyn jest
podniesiona. Miejsca siedzące są jednak ograniczone – nikt nie przewidział, że
na przedstawienie przybędzie aż tak wielu ludzi. Szczęśliwcem może nazwać się
ten, kto przybył tutaj kilka godzin przed wystawieniem sztuki. Chwilowo panuje
ogólny harmider, nikt nie słyszy własnych myśli. Nie pomaga również fakt, że
orkiestra rozgrywa się przed rozpoczęciem uwertury.
Osoby, które zadeklarowały się wziąć udział w wątku:
Rendie Mercer / Victor Vermooth
Nicholas Moynahan / Archibald Huxley
Harvey Fitzgerald
Rose Gerritsen
Aaron Black
Do wątku grupowego włączał będzie się Mistrz Gry.
Do samego końca wahała się czy aby na pewno przyjść. Nigdy nie była na operze, nie miała pojęcia, jak powinna się zachować czy nawet ubrać. Gdyby jeszcze miała jakąś wyjątkową sukienkę na takie okazje! Dlatego przez ostatni tydzień, gdy znajomi pytali ją czy idzie – kręciła tylko wymownie głową.
OdpowiedzUsuńLecz teraz dotarło do niej, że taka okazja może się już nigdy nie powtórzyć. Obejrzenie sztuki wystawianej przez Royal English Opera zawsze było i pozostanie poza jej zasięgiem czy możliwościami finansowymi (i innymi również) – poza… dzisiejszym dniem.
Dlatego chwyciła za jedyną sukienkę, która na taką okazję chociaż w miarę się nadawała i ruszyła w miasto, korzystając z chwili dla siebie. Przez całą drogę nie mogła odgonić od siebie myśli o małej Ellen. Z całą pewnością pierwsza pobiegłaby pod scenę, byle jak najwięcej zapamiętać…
Stanęła jak wryta, gdy zobaczyła, co tutaj się dzieje. Wszędzie pełno ludzi – siedzących na miejscach i stojących za nimi. Zaczynała powątpiewać, ze cokolwiek stamtąd usłyszy. Panował ogólny chaos i nie była w stanie usłyszeć dosłownie nic konkretnego. Nie udało jej się jak dotąd wyłonić nawet jednej znajomej twarzy. Gdzie ci wszyscy ludzie, którzy obiecali tutaj przyjść? Gdzieś z przodu? Może poszczęściło im się i zajęli miejsca siedzące?
Lucy
[Ktoś, coś? Poratujcie biedną Lucy towarzystwem! :D]
Nicholas lubił tego typu wydarzenia kulturowe - pozwalało mu to na chwilę oddechu i odejście od, niemniej lubianego, zawodu, który całkowicie pochłonął jego życie. Nie byłby jednak sobą, gdyby nawet w prostych przedstawieniach nie szukał inspiracji dla swoich kolejnych dzieł. Fascynował go ruch na scenie, śpiew i kreacje, w jakie ubrani byli poszczególni artyści. Muzyka dopełniała tego wszystkiego tworząc idealny obraz piętnujący umysł lalkarza wspaniałymi pomysłami.
UsuńRoyal English Opera… Nicholas wątpił, że kiedykolwiek zobaczy wystawianą przez nich sztukę na żywo. Może nie narzekał na brak środków do życia, ale wszystkie pieniądze topił w materiały do tworzenia kolejnych lalek tak bardzo, że musiał niejednokrotnie mocno zaciskać pasa, by przeżyć. Takie eleganckie i strojne wyjścia były czymś na co chciał sobie pozwolić tylko w ostateczności.
Dlatego też bez wahania skorzystał z okazji, jaką mieszkańcom East End zgotował los. Ubrał się w jedne z lepszych ubrań, zapinając szarą marynarkę i poprawiając chustę przy szyi. Zamknął dokładnie sklep i ruszył w miasto. Im bardziej zbliżał się do celu, tym panował wokół niego coraz większy chaos. Ludzi było zdecydowanie zbyt dużo jak na to miejsce, wszyscy tłoczyli się i rozmawiali. Nie dało się słyszeć zbyt dużo, a może nic się po prostu jeszcze nie rozpoczęło. Nicholas rozejrzał się niepewnie dookoła, zaciskając nerwowo palce, wbijając paznokcie w skórę. Nie lubił takich tłumów, czuł się niespokojnie, ale sam w końcu tutaj przyszedł.
Ku własnej uldze ujrzał coś, a raczej kogoś, co podniosło mu odrobinę morale. Nicholas spokojnie wyminął kilku obywateli, podchodząc coraz bliżej do ślicznie ubranej dziewczyny, której jasne kosmyki pięknie współgrały kolorem z pojedynczymi promykami słońca. Moynahan lekko dotknął ramienia kobiety, czując miękkość materiału z jakiego zrobiona była sukienka – pomimo wyraźnych blizn i oparzeń na palcach chyba mógłby w siedemdziesięciu procentach odgadnąć, co to za materiał. Dziewczyna odwróciła się.
- Dzień dobry, panno Grandwels – lalkarz ukłonił się i ucałował jej dłoń – Miło ujrzeć tutaj znajomą twarz. Nie wiedziałem, że interesujesz się operą.
Nicholas obdarzył ja miłym i przyjacielskim uśmiechem, takim jakim obdarzył ją pierwszy raz, gdy pozwoliła mu się rysować w pokoju w gospodzie.
Nicholas
Drgnęła, gdy poczuła czyjś dotyk na swoim ramieniu. Odwróciła gwałtownie głowę, a jej wzrok złagodniał dopiero wtedy, gdy rozpoznała mężczyznę, który ją zaczepił. Posłała mu delikatny uśmiech. Nie tak dawno był jeszcze zwykłym nieznajomym – a teraz, proszę, tak zupełnie niespodziewanie, chciałoby się powiedzieć, że zupełnie przypadkowo, zostali znajomymi. Choć nadal zbyt wiele o sobie nie widzieli.
Usuń- Pan Moynahan – z uśmiechem dygnęła lekko. Musiała mówić przesadnie wyraźnie i głośno, inaczej kompletnie by nie było jej słychać. – Mnie również jest bardzo miło pana tutaj widzieć.
Miała już powiedzieć dokładnie to samo co on, stąd też zaśmiała się cicho, nim zdążyła się powstrzymać, po czym stanęła na palcach i zerknęła w stronę sceny. Nie zauważyła na niej nadal żadnego aktora. Znaczyło to, że sztuka jeszcze się nie rozpoczęła.
Swoją drogą podziwiała skrycie aktorów, że zdecydowali się zagrać na otwartej przestrzeni. Z tego co słyszała, nie wpuszczano przecież w trakcie przedstawienia na salę widowiskową, jak się domyślała, dlatego, że mogło to rozpraszać aktorów. I… pewnie też chodziło o kulturę osobistą, ale z nią przecież bywało różnie, zwłaszcza wśród wyższych sfer.
- Ellen zawsze chciała obejrzeć operę. Żałuję, że nie mogła przyjść tutaj ze mną. Ale pomyślałam, że ja mogę przecież zobaczyć, w końcu pewnie nigdy nie będę miała okazji zobaczyć aktorów z Royal English Opera. – Przysunęła się o pół kroku w jego stronę, żeby nie musieć tak nadwerężać gardła. – A pan? Pan tak bardzo przepada za operą? – spytała, zerkając na niego kątem oka.
Lucy
Nicholas złączył lekko dłonie, stając swobodniej – uśmiech nadal nie znikał mu z twarzy. Miło było ujrzeć tutaj Lucy, kobietę, która stała się jego inspiracją. Każde kolejne szkice pokazywały jej wspaniałą osobę, charakter i to w jaki sposób żyła oraz funkcjonowała. Lalka, która powstanie z tych skromnych rysunków będzie naprawdę małym arcydziełem, a przynajmniej czymś z czego Moynahan będzie szczerze, szczerze dumny.
UsuńLalkarz spojrzał w kierunku sceny, podążając za wzrokiem kobiety. Nic jeszcze się nie zaczęło, ani jeden aktor nie wyszedł do tłumu. A ten gęstniał z każdą minutą.
- Ellen? – powtórzył, jakby chcąc zadać pytanie Lucy kim jest tajemnicza Ellen. Nigdy wcześniej o niej nie mówiła, ale czy mogło to być dziwne? W końcu nie znali się aż tak długo, ot kilka spotkań. Moynahan spojrzał z uwagą na pannę Grandwels, która przysunęła się do niego bliżej zadając pytanie.
Nicholas westchnął lekko, prostując się i krzyżując ręce za plecami.
- Ciężko powiedzieć. Nie byłem nigdy na żadnej, ale lubię sztukę. Poza tym to niesamowita okazja, wątpię bym dożył następnej – uśmiechnął się lekko, odwracając głowę w kierunku Lucy – Po drugie aktorki i aktorzy stwarzają niesamowitą okazję do kolejnych szkiców, a każde z nich może stać się dla mnie inspiracją.
Nicholas obrócił się lekko i pokazał Lucy torbę w której, jak zawsze, trzymał pożółkłe kartki papieru i ołówki. Gotowy na każdą okazję.
- Nie słyszałem w ogóle nigdy tej nazwy „Opera żebracza”, ciekawe o czym jest…
Nicholas
No tak. Przecież mało kto wiedział o małej Ellen i o tym, dlaczego nie ma jej ze swoją starszą siostrą. A krzyczenie przez tłum był marnym sposobem na opowiedzenie całej historii. Dlatego machnęła ręką.
Usuń- To nie jest czas i miejsce, aby o niej opowiadać – odpowiedziała i sama siebie zdziwiła, jak bardzo beztrosko zabrzmiał jej głos.
Ale było pewne, że nigdy nie zapomni o niej i o jej marzeniach. Westchnęła cicho, ale zaraz znów odwróciła głowę w stronę lalkarza, bo usłyszała kolejne słowa padające z jego strony. Pokiwała powoli głową, zastanawiając się przy okazji czy ten mężczyzna kiedykolwiek osiągnie spokój ducha. Wiecznie czegoś szukał, wiecznie obserwował, wiecznie wnioskował. Musiał naprawdę uwielbiać swoją pracę – każdy inny już dawno zapewne by ją rzucił albo tworzył zabawki „na odwal się”.
- Opera przez ostatni tydzień nie schodziła z ust gości w karczmie. Trochę więc się o niej przy okazji dowiedziałam. Podobnież jest to satyra na rządy premiera poprzedniego wieku. No i przy okazji sprzeciwienie się modzie na wystawianie oper włoskich, których jest pełno, podobnie jak i zresztą niemieckich. Można się domyślić, jak zareagowały na sztukę wyższe sfery – dodała i zaśmiała się cicho. Współczuła już autorowi opery, bo wiedziała, że tak zwana „elita” potrafi być naprawdę nieznośna, kryjąc się tylko za wpływami, etykietą i ładnym ubiorem.
Tak naprawdę niejeden człowiek z biedniejszych sfer nadawał się o wiele bardziej na szczególny tytuł niż próżniacza sfera rządząca, uwielbiająca tylko plotkować, sączyć jad, układać kolejne intrygi i zagarniać jak najwięcej pieniędzy dla siebie, na niższe sfery patrząc jak na obrzydliwego karalucha na poduszce (chociaż słyszała tam parę haseł o pomocy, jakoś nigdy jej faktycznie nie zauważyła).
Była wręcz pewna, że autorytet Royal English Opera również trochę podupadł po informacji, że zamierzają zaszczycić swoją obecnością nieokrzesanych biedaków.
Lucy